Armia

Tam, gdzie kończy się kraj

Metal Mind Productions 2016-04-22
Autor: Tomek Nowak
Ocena:

Życie w głębokiej toni

Armia studyjna i Armia na żywo to dwa różne byty. A jednak płyta „Tam, gdzie kończy się krajˮ brzmi zaskakująco podobnie do niedawnej, studyjnej "Toni". To jeden z niewielu mankamentów tego najnowszego wydawnictwa, który podsumowuje ostatnie dokonania kapeli. Dodatkowym smaczkiem jest dołączone w pakiecie DVD, odrobinę różniące się składem utworów.

Podstawą występu zarejestrowanego w listopadzie 2015 roku w studiu Radia Katowice był program „Toniˮ właśnie. Tomasz Budzyński i jego koledzy odegrali ją w całości. To ciekawy krok, zważywszy na to, że nie jest to materiał zanadto „imprezowyˮ, a raczej mroczny, wręcz mistyczny. Coraz bardziej oszczędny w formie Budzyński rozwiesza na rozedrganych, mocnych dźwiękach obrazy malowane pojedynczymi słowami. Słuchaczowi zaś każe dopełnić reszty, stać się uczestnikiem kreowanego przez siebie misterium. A to już dość wyrafinowana rozrywka.

Odegranie całej i do tego najnowszej płyty na żywo stanowi wyzwanie dla zespołu, ale i dla publiki. Ta, co widać na DVD wolałaby posłuchać więcej starszych hitów. Na CD natomiast jej rola została znacząco pomniejszona, odsunięta na dalszy plan. Szkoda, bo przy ogromnej dynamice muzyki Armii, słabo słyszalna widownia ujmuje płycie ducha live właśnie. A głównym świadectwem tego, że zespół gra na żywo, stają się zdawkowe teksty rzucane przez Budzego.

Program „Toniˮ dopełnia kilka kawałków starszych. Dzięki nim słychać wyraźnie, że muzyka Armii stanowiąca pozornie monolit potrafi różnić się znacząco od siebie. Inne utwory stanowią zauważalne „przerywnikiˮ, a manifestem odmienności jest finałowa „Legenda". Wśród nich wybija się najbardziej przepojony wewnętrznym hałasem, obłożony wieszającym się wokalem „Zły Porucznikˮ.

Najdłuższą retrospekcję stanową trzy zblokowane kawałki z płyt „Drogaˮ i „Freaksˮ. W "Domu Przy Moście" słychać wreszcie wyraźnie, że to nagranie live. W brzmiącym jeszcze bardziej osobliwie, bo anglojęzycznym „Breakoutˮ perkusyjne ekspresje i basowe wariacje tworzą naprawdę interesujące interludium. Natomiast żywy i bezpośredni „Adwentˮ to jeszcze jeden przyczynek do wzbudzenia tęsknoty za minionymi brzmieniami. Słychać jednak juz po chwili, w „Ostatniej chwiliˮ, że to już raczej zamknięty rozdział. Armia prze naprzód i to jedna z tajemnic jej siły, która nie gaśnie o tylu już lat.

Na DVD, w porównaniu z CD, udział publiczności odczuwalny jest nieporównywalnie lepiej. W programie w miejsce „Cudzego grzechuˮ pojawiają się „Opowieść zimowaˮ. Ponadto obraz, wzbogacony wstawkami filmowymi w pełni oddaje klimat koncertowy Armii. Dynamicznie zrealizowany zapis pozbawiono jest przesadnego szaleństwa, które mogłoby udzielić się montażyście w rytm tej muzyki. Tymczasem mamy tu robiący niesamowite wrażenie kontrast – dający czadu muzycy nie miotają się po scenie. Ich statyczność to przejaw skupienia i to skupienie widać w obrazie. Ten zaś ucieka jak może od nadmiernego patosu. Pomiędzy ujęcia ogólne wskakują klimatyczne przebitki – a to pracująca stopa, a to gra na gitarze. Wszystko w swoim, określonym tempie, z dużym wyczuciem.

Krążek „Tam, gdzie kończy się krajˮ przynosi zaskoczenie na miarę „Toniˮ. Pozostawia jedna też pewien niedosyt, tak pod względem repertuaru, jak i realizacji dźwięku. Poza tym słychać wyraźnie, że życie w toni tętni mocno. Tego ukryć się nie da.